Zgadnijcie co dodaje pikanterii pielgrzymce…. Gdy wszystko idzie jak z płatka?? No, właśnie nie !!
Ponieważ pielgrzymka jest jak życie… pokręcona i nieprzewidywalna. Tak, było w tym roku…. Huragany i nawałnice postraszyły, chętnych ubyło, a ci co przyszli, jak mantrę powtarzali… „byle nie padało”, „byle nie padało”… Jakby to od deszczu miało zależeć powodzenie wyprawy.
W sobotę 7. 10. z Munster wyszła grupa pielgrzymów, na piechotę do Telgte. Jest to raptem 13 km. Stało się tradycją, że raz w roku, wspólnoty obcojęzyczne z naszej diecezji, idą do pięknego sankturaium Matki Bożej Bolesnej w Telgte, aby podziękować, prosić, przepraszać. Niosą różne sprawy duchowe,aby powierzyć je Maryi, bo przecież Ona z ludu wzięta, rozumie to wszystko, z czym zmaga się człowiek. Tak było i tym razem. Pogoda nas nie rozpieszczała, może i dobrze, bo to wspomnienie Matki Bożej Różańcowej. Nasi przodkowie musieli wiele poświęcić, aby móc wyznawać wiarę, możemy i my z czymś się pozmagać. Doszliśmy cało i zdrowo.
Po drodze były postoje, modlitwa różańcowa w wielu językach. W samym Telgte była msza św., a potem posiłek przygotowany przez misje(bardzo smaczny). Do obiadu przygrywał zespół z Ameryki Południowej i wszyscy zapomnieli o trudach pielgrzymich, bo zrobiło się bardzo gorąco. Z okręgu Recklinghausen było nas 3. osoby ( prawdziwy sukces), mam nadzieję,że za rok stan osobowy się powiększy.
ks. Rafał Swatek
I mała dedykacja:
Nie krytyk się liczy, nie człowiek, który wskazuje, jak potykają się silni albo co inni mogliby zrobić lepiej. Chwała należy się człowiekowi na arenie, którego twarz jest umazana błotem, potem i krwią, który dzielnie walczy, który wie, co to jest wielki entuzjazm, wielkie poświęcenie, który ściera się w słusznych sprawach, który w swych najlepszych chwilach poznał tryumf wielkego wyczynu, a w najgorszych, gdy przegrywa, to przynajmniej przegrywa z odwagą, nie chcąc, aby jego miejsce było wśród chłodnych i nieśmiałych dusz, które nigdy nie poznały ani smaku zwycięstwa, ani smaku porażki.
( T. Roosevelt)